niedziela, 8 lipca 2012

Borowanie przy dźwiękach muzyki dozwolone

Czy siedząc w fotelu dentystycznym lub oczekując na zabieg dentystyczny wsłuchiwaliście się kiedykolwiek w dźwięki dobiegające z urządzenia odtwarzającego muzykę? Czy dźwięki ulubionych utworów towarzyszące nam w gabinecie dentystycznym są w stanie zachęcić do korzystania z usług konkretnego dentysty? Czy jako dentysta zastanawiałeś się kiedykolwiek nad tym, czy za takie odtwarzanie muzyki trzeba będzie zapłacić i komu?

Odpowiedzi na powyższe pytania udzielił w jednym ze swych orzeczeń Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Zdaniem Trybunału dentysta, który odtwarza w gabinecie dentystycznym muzykę nie musi płacić tantiem, ponieważ nie udostępnia jej publicznie w rozumieniu prawa Unii. W opinii Trybunału pacjenci dentysty to zwykle krąg osób, którego skład jest ustabilizowany i określony i w rezultacie nie stanowi ogółu ludności. Poza tym z istoty świadczonych usług wynika, iż krąg osób obecnych równocześnie w gabinecie dentystycznym jest co do zasady ograniczony, co więcej, klienci przychodzą kolejno po sobie, a więc nie są co do zasady odbiorcami tych samych utworów. Dodatkowo w ocenie Trybunału dentysta, który odtwarza muzykę w obecności pacjentów nie może oczekiwać zwiększenia liczby klientów swojego gabinetu tylko z powodu tego odtwarzania, ani podwyższać ceny wykonywanych przez siebie zabiegów, a więc takie odtwarzanie nie może mieć wpływu na dochody dentysty. Klienci dentysty udają się do gabinetu wyłącznie w celu leczenia zębów, a muzyki słuchają niezależnie od swej woli, w zależności od momentu ich przybycia do gabinetu, czasu trwania oczekiwania oraz charakteru leczenia, któremu są poddawani.

W efekcie Trybunał uznał, że dentysta, który bezpłatnie odtwarza muzykę w swoim gabinecie, z korzyścią dla klientów, którzy korzystają z tego niezależnie od ich woli, nie dokonuje publicznego udostępnienia w rozumieniu prawa Unii, dlatego takie odtwarzanie nie daje prawa do pobierania wynagrodzenia na rzecz producentów fonogramów.

Czy polskie sądy potwierdzą stanowisko Trybunału tak aby polscy dentyści mogli czuć się bezpiecznie? Czas pokaże.

niedziela, 1 lipca 2012


Ups - wybryk nieobyczajny czyli spontaniczność kontrolowana

Wakacje oficjalnie rozpoczęte. Słońce, luz, swoboda sprzyjają kreatywnym pomysłom. W zasadzie to nic złego chyba, że owa kreatywność grozi mandatem. Gdzie zatem jest granica? 

Art. 140 kodeksu wykroczeń stanowi, iż Kto publicznie dopuszcza się nieobyczajnego wybryku podlega karze aresztu, ograniczenia wolności, grzywny do 1500 zł albo karze nagany.

Oczywiście, żeby nie było łatwo ustawodawca nigdzie nie zdefiniował czym jest wybryk nieobyczajny pozostawiając ocenę właściwym organom. W latach 30-tych XX wieku sprawę próbował rozwiązać Sąd Najwyższy (sygn. akt 3 K 1035/36), który uznał, iż nieobyczajnym wybrykiem jest zarówno czyn prostacki, grubiański i rubaszny, jako też czyn nieprzyzwoity, sprzeciwiający się w sposób rażący dobrym obyczajom, lekceważący otoczenie i wywołujący nastrój oburzenia i potępienia ze strony osób go spostrzegających. Cóż, jest to dość szeroka definicja. Na każdą okazję. W dzisiejszych czasach na pewno musi ona zostać zmodyfikowana. 

Co zatem potraktowalibyście jako wybryk nieobyczajny, gdybyście przez jeden dzień byli strażnikami miejskimi?